W Mikołajki Czerwone Gitary gościły w Bytomskim Centrum Kultury. Na koncert wybrał się Pan Janusz Cholewa wraz z bratem. Dziś otrzymałyśmy od niego relację pisaną na gorąco z koncertu oraz garść zdjęć. Zapraszamy do czytania i oglądania!
“W mikołajkowy wieczór Czerwone Gitary gościły na Śląsku. “Koncert wspomnień” odbył się w Bytomskim Centrum Kultury. Tak, jak za starych, dobrych czasów zespół rozpoczął koncert od piosenki “To właśnie my”. Potem przez półtory godziny słuchaliśmy samych tylko wielkich przebojów zespołu, bo praktycznie tylko takie posiadają w swym repertuarze Czerwone Gitary. Bardzo mnie ucieszyło, że formacja nadal odważnie sięga po swoje dokonania z okresu po odejściu Seweryna Krajewskiego. “Senny szept”, czy “Lecz tylko na chwilę” wspaniale wkomponowują się w tradycyjny repertuar. Wśród prezentowanych piosenek pojawiają się utwory Krzysztofa Klenczona wylansowane przez Trzy Korony (“10 w skali Beauforta” czy “Port”). Bardzo żałowałem, ze w prezentowanym zestawie zabrakło przepięknej piosenki Niuńka “Hej słowiki, słowiki”. Warto chyba się zastanowić, czy nie warto wprowadzić tego utworu do żelaznego repertuaru koncertów, wszak ta piosenka powstała jeszcze w okresie szczytowej formy i pozycji polskich Beatlesów. Słuchając utworu “Latawce z moich stron” w brawurowym wykonaniu formacji przy niesamowitym wokalu Darka Olszewskiego, bardzo żałowałem, że w 1978 r. nikt nie wpadł na pomysł, aby Krzysiek nagrał płytę “Powiedz stary gdzieś Ty był” z Czerwonymi Gitarami, a nie z formacją Ryszarda Kruzy. Jeżeli prawdą są wypowiedzi, Seweryna Krajewskiego, że z Krzyśkiem byli wstępnie dogadani co do powrotu Klenczona do Czerwonych Gitar, to ten projekt był całkiem realny.
Bardzo żałuję, że tym razem w programie nie pojawiła się żadna piosenka z mojej ulubionej płyty “Jeszcze gra muzyka”. Sporo tam wspaniałych hiciorów, a utwór “Zanim powiesz do widzenia” naprawdę nadaje się piosenkę pożegnalną, kończącą każdy z koncertów zespołu. Warto o tym pomyśleć.
Wspomniałem wcześniej, że zespół chętnie sięga do tradycji, ale czy doczekamy się czasu, kiedy gitary na których grają muzycy staną się ponownie czerwone? Poza tym Czerwone Gitary zawsze słynęły z dbałości o stroje koncertowe, czym wyraźnie wyróżniały się wśród innych kapeli. W Bytomiu zobaczyłem po raz pierwszy od dawna, że ta tradycja jakby zanikała. Czy nie warto jej podtrzymywać?
Co do indywidualnych cenzurek, zasadną jest teza, że Jurek Skrzypczyk jest niczym dobre wino; im starszy, tym lepszy. Lider zespołu wydaje się być w bardzo dobrej formie, perfekcjonista, pełen werwy i radości; widać, że kocha tą czerwono gitarową muzykę. Darek Olszewski stał się kluczowym członkiem grupy. Po powrocie do formacji okrzepł, nabrał pewności siebie, grą na gitarze przypomina Krzyśka Klenczona, zaczął śpiewać partie solowe i to z bardzo dobrymi efektami. Podobnie Arek Wiśniewski, świetnie radzi sobie z basem, zaginęła gdzieś Jego dawna trema i nerwowość, wyrósł także na kluczowego solistę w zespole. Nadal ważnym, równym i pewnym wokalistą jest Mietek Wądołowski. Z Artura Chyba wyrośnie prawdopodobnie niezły muzyk, chociaż jest jedynym w zespole, który nie daje “z siebie głosu”. Kiedyś Czerwone Gitary grały na dwie gitary prowadzące, teraz teoretycznie są nawet trzy, ale tej ostatniej niestety prawie nie słychać. Myślę tu o Jurasie Kosseli. Jestem pełen podziwu dla Jego dotychczasowych dokonań i chęci dalszego wspomagania kolegów. Jest żywą ikoną zespołu i szkoda, że brakuje mu sił na cały koncert i pełniejszy udział w kreowaniu wizerunku zespołu. Pomysł z przerwą dla Jurasa w trakcie koncertu jest niezły, ale nie załatwia do końca problemu.
Koncert był piękny, a po jego zakończeniu zespół otrzymał owacje na stojąco. Chóralne, długotrwałe “dziękujemy” wyraźnie wzruszyło Jurcia Skrzypczyka i Jego kolegów.”
Janusz Cholewa
Zdjęcia znajdziecie już w naszej fotogalerii: